Chyba już wróciliśmy z wakacji
08.09.2018 r. Wiekowianka Wiekowo - Sława Sławno 2:0 (2:0) br. Stępniak Krzysztof i Lipski Marcin
Skład: Kapała Marek - Wojciech Z., Makowski Kamil, Szczygieł Piotr kpt., Kaszubski Bartłomiej, Sorbian Daniel, Sobura Zbigniew (od 80 min. Markowski Adrian), Stępniak Krzysztof (od 90 min. Szmajdziak Bartosz), Kowalski Damian, Siarnecki Szymon i Lipski Marcin
Rezerwowi: Szmajdziak Łukasz
Nieobecni: Krupski Dariusz, Śniadecki Wojciech i Zawolik Damian (leczą kontuzje), Gogół Paweł (sprawy osobiste), Łopata Sylwester, Otto Damian, Zoruk Michał i Szewczyk Fabian (nie stawili się na zbiórce)
Żółte kartki: Wojciech Z., Szczygieł Piotr, Kapała Marek i Makowski Kamil
Po raz pierwszy w tej rundzie mogliśmy wystawić prawie optymalną jedenastkę, ale za to bez szaleństw na ławce rezerwowych. To na tych zawodnikach, którzy pierwsi wyszli na boisko opierał się dzisiejszy plan gry i to oni odpowiedzialni byli za wynik. Jeżeli do tego dodamy rozpędzoną Sławę, to trzeba uczciwie powiedzieć, że zadanie nie było łatwe. Od początku meczu konsekwentnie realizowaliśmy ustaloną przez trenera taktykę. Oddaliśmy trochę pola gościom i czekaliśmy na swoje okazje. Już w pierwszej minucie pod bramkę dotarł Marcin Lipski, ale jego strzał był niecelny. Następna okazja nadarzyła się w 10 minucie. Z lewej strony poszło długie podanie na prawo do Damiana Kowalskiego, który w swoim stylu pogonił wzdłuż linii bocznej i w pełnym biegu dośrodkował w pole bramkowe do nadbiegające Krzysztofa Stępniaka. Krzysztof stary wyga wiedział co z tą piłką zrobić. Po objęciu prowadzenia graliśmy tak jak dotychczas, a trochę chyba zagubiona Sława nie miała pomysłu na nas, tym bardziej, że w 32 minucie stracila drugą bramkę. Tym razem szybką kontrę zapoczątkował kapitan Piotr Szczygieł, który wzorem Damiana Kowalskiego popędził z piłką do przodu i z boku szesnastki, także w pełnym biegu dorzucił ją do nadbiegającego Marcina Lipskiego, który bez trudu pokonał bramkarza gości. Obie akcje bramkowe były identyczne i trzeba powiedzieć, że były one ćwiczone na treningach. Tym większe słowa uznania dla wykonawców i trenra. Po stracie drugiej bramki goście się nieco ożywili i w 38 minucie oddali dwa groźne strzały, na nasze szczęście oba były niecelne bo przeszły obok słupków. W przerwie trener uczulał zawodników, aby starali się grać bardzo ostrożnie na swojej połowie by nie dać okazji gościom na stałe fragmenty gry, którymi ograli oni nas w sierpniowym meczu sparingowym. Przypuszczenia te w pełni się sprawdziły, ale niektórzy nasi zawodnicy muszą sobie jeszcze czasami wylać trochę zimnej głowy na swoje rozpalone głowy. Bo nie po to trener coś mówi by tego później nie realizować. To właśnie po stałych fragmentach gry (rzuty wolne i rożne) było najbardziej gorąco po naszą bramką, ale na posterunku był Marek Kapała, który fantastycznymi paradami w 68 i 75 minucie uratował nam skórę, a gości wprowadził w jeszcze większą frustrację. I mimo, że to oni mieli przewagę w posiadaniu piłki to poza tymi dwiema akcjami nie wypracowali sobie w drugiej połowie nic więcej. My natomiast w 86 minucie wyprowadziliśmy wzorem pierwszej połowy szybką kontrę, po której obrońca gości wybił z linii bramkowej zmierzającą do siatki piłkę, którą uderzał Marcin Lipski. W doliczonym czasie gry zawodnik gości Julian Bricikaru brutalnie zatakował od tyłu Marka Kapałę, za co ujrzał czerwoną kartkę. Gdyby nie ten incydent mecz derbowy mimo, że zawodnicy obu drużyn nie odstawiali nogi toczył się w sportowej atmosferze. Goście szczególnie w drugiej połowie momentami napędzili nam sporo strachu i wysoko ustawli poprzeczkę. Tym większa była nasza radość po końcowym gwizdku sędziego, który aż o osiem minut przedłużył to spotkanie. To my dzisiaj byliśmy bardziej skuteczni, ale też wielki szacunek dla gości.