Powtórka z wiosny
23.09.2017 r. Wiekowianka Wiekowo - Olimp Złocieniec 3:1 (3:0) br, Sniadecki Wojciech, Tulin Patryk i Szczygieł Piotr
Skład: Kapała Marek - Krupski Dariusz, Kępka Kamil, Gogół Paweł, Zacholski Wojciech, Sobura Zbigniew (od 70 min. Wilk Mateusz), Rogala Szymon, Tulin Patryk (od 72 min. Kowalski Damian), Sniadecki Wojciech (od 83 min. Szczepaniak Mateusz), Szczygieł Piotr kpt. i Ratajczyk Bartłomiej
Rezerwowi: Szmajdziak Łukasz i Siwicki Kamil
Nieobecni: Gorgol Mateusz (wyjazd na zawody zakładowe), Kubicki Szymon, Hliwa Kacper (praca)
Mimo, że goście zdobyli do tej pory tylko dwa punkty trener bardzo mocno uczulał zawodników by podejść do meczu maksymalnie skoncentrowanym i z szacunkiem do przeciwnika, bo w tej lidze każdy punkt trzeba wyszarpać. Mecz dla nas ułożył się wspaniale bo już w 4 minucie akcję po prawej stronie celnym strzałem zakończył Wojciech Sniadecki, który wykorzystał celne podanie Patryka Tulina. W 12 minucie po nieudanym spalonym napastnik gości znalazł się przed Markiem Kapałą, kóry wygrał pojedynek sam na sam. Nasza błyskawiczna kontra zakończyła się strzeleniem drugiej bramki przez Patryka Tulina, a podającym tym razem był Wojciech Sniadecki. Goście na własnej skórze odczuli stare piłkarskie powiedzenie, że nie wykorzystane sytuacje się mszczą. Zespół nasz grał w tej części pewnie i dążył do zdobycia kolejnych bramek. Sztuka ta udała się w 31 minucie, kiedy to po rzucie rożnym w zamieszaniu na polu bramkowym kapitan Piotr Szczygiel główką wepchnął piłkę do bramki gości. Kilka minut później jego strzał broni bramkarz Olimpa. Drugą połowę zaczęliśmy od strzału Piotra Szczygła, po którym piłka trafiła w słupek. Goście drugą połowę zaczęli dużo lepiej i wcale nie zamierzali ułatwiać nam zadania. My natomiast zaczęliśmy popełniać błędy i w 66 minucie po stracie piłki skórę uratował nam Marek Kapała, który po raz drugi w tym meczu wygrał pojedynek z napastnikiem gości. Naszą odpowiedzią był po rogu strzał Patryka Tulina, który bramkarz gości sparował na róg. W 75 minucie Mateusz Wilk bez presji przeciwnika zagrał piłkę w kierunku własnej bramki tak, że trafiła ono do przeciwnika i za chwilę Marek Kapala musiał ją wyciągać z bramki. Ten prezent podbudował gości, którzy mocno nas przycisnęli, ale klarownej sytuacji bramkowej sobie nie stworzyli. Wczorajszy wynik był powtórką z wiosny, z tym że wygraną odnieśliśmy na boisku przeciwnika.